sobota, 31 marca 2018

Wielkanoc u nas.

Dzieci słodko śpią. Ja wyjęłam dopiero co mazurki z piekarnika i polałam baby czekoladową polewą. Przygotowujemy się do jutrzejszego święta.
Choć dla mnie to sobota od zawsze kojarzyła się już bardzo świątecznie. Zawsze ładnie wystrojeni szliśmy z bratem i rodzicami do kościoła z koszykiem. Dziś szłam z mężem i moimi ukochanymi córeczkami.
Koszyk Mai:
Dziś w moim domu przygotowywałam te potrawy, które zawsze gościły w domu rodziców: pieczony schab, ciasta z czekoladową polewą, którą do dziś uwielbiam wyjadać z garnka, sałatka warzywna, faszerowane jaja.
Za dobrych parę lat moje córki będą robić to samo w swoich domach.
Jest jednak zasadnicza różnica między dziś a kiedyś: dziś wysyła się życzenia smsami (brr, nie lubię), kiedyś wysyłało się piękne kartki i wypisywało życzenie odręcznie. A jaka radość była, gdy otwierało się skrzynkę pocztową.
Ech, zrobiło się trochę nostalgicznie.
Kończę więc, życząc wszystkim:
Wesołych Świąt.


wtorek, 27 marca 2018

11 miesięcy za nami.


11. miesiąc Róży już za nami. Rośnie nam dziewczyna, rozwija się...
Co nieco się pozmieniało przez te 30 dni...

Różyczka bardzo dużo mówi po swojemu. Ze zrozumiałych słów, pojawiły się:
Daja zamiast Maja
Da – jako daj
Tata - wiadomo na kogo tak woła.

Jeśli chodzi o rozwój fizyczny, to ruszyła do przodu.
Lubi klekać, siada w literkę W (co mnie wcale nie cieszy), a nawet staje. Bardzo lubi wspinać się na skrzynie, poduchy, sięgać do wcześniej ukrytych przed jej oczami rzeczy.
Zaczęła się też sama z siebie nagle odwracać z pleców na brzuch (w czasie naszego wyjazdu). 
Jednak nadal najlepszą formą przemieszczania się jest pełzanie.  
Nadal chodzimy na rehabilitację, ale Róża sama z siebie nie potrafi siąść stabilnie z wyprostowanymi nóżkami ani nie chce raczkować. Przypuszczam,że ominie ten etap i zacznie najpierw chodzić.  Wiem, że przyjdzie taki moment, że będzie i raczkować, i siedzieć porządnie. Więc nie będę się zamartwiać tym, tak jak było z obracaniem się na brzuszek. Po prostu zrobi to w odpowiedniej dla niej chwili. Lekarka uprzedziła mnie, że jak ruszy fizycznie, to wtedy może stanąć z mówieniem. Trudno, zobaczymy co będzie dalej.
W związku z tym, że Róża zaczęła stawać, spanie w moim łóżku stało się niebezpieczne. I na szczęście udało się bezproblemowo przetransportować ją do łóżeczka:) Zasypia ze mną na kanapie (po 6 minutach już słodko śpi lub po 15, gdy coś jej przeszkadza lub nie jest zbyt senna.), a potem przenoszę ją do łóżeczka. W nocy po karmieniu zostaje już ze mną, bo niestety zasypiam pierwsza i nie mogę siłą rzeczy jej przenieść:(  
Zębów ma już 7. Ale co z tego, jak nie używa ich do jedzenia, tego co przede wszystkim powinna. Tak, jedzenie w jej wydaniu nadal nie jest idealne. Warzywa gotowane nie są jej przysmakiem. Woli pomidora, ogórka. A zupki to od razu odpycha z zaciśniętymi usteczkami. Tyle jedzenia mi ten maluch marnuje, i to dobrego, zdrowego. Ech, momentami już nie mam do niej siły.


W kwestii ulubionych zabaw i zabawek niewiele się zmieniło. Wciąż na topie jest to, o czym pisałam tu. Jednak spacery, to już nie tylko jeżdżenie w wózku. Róża zaczyna odkrywać place zabaw...
Nie ma to jak wspólna zabawa z siostrą.
Różyczka jest bardzo towarzyska, lubi być wśród ludzi, zaczepia w sklepie czy na ulicy ludzi swoim uroczym uśmiechem. Mogę z nią bezproblemowo odwiedzać koleżanki, sklepy, a już przedszkole Mai uwielbia, zwłaszcza jak dzieci do niej podchodzą i zagadują.

Cieszę się, że jest taką uśmiechniętą, pogodną dziewczynką. Nie wyobrażam już sobie naszej rodziny bez niej.

środa, 21 marca 2018

Ferie po feriach

Za nami feriowy wyjazd po feriach. Na szczęście mieliśmy taką możliwość pojechać w innym terminie niż wszyscy. Dzięki temu mogliśmy cieszyć się przyrodą w spokoju oraz zażywać rozrywek bez dzikich tłumów. Standardowo obraliśmy kierunek na Karkonosze...

I całą czwórką zatrzymaliśmy się w naszym ulubionym miejscu.
Na szczęście mogliśmy się tu nacieszyć zimą, co nie dane nam było w Poznaniu.
Spontanicznie zdecydowaliśmy się na narty. Po 8 latach znowu je założyłam i znowu poczułam radość pędząc w dół.
Maja po raz pierwszy miała na sobie narty, więc na początku jeździła z instruktorem.

Jednak po 3 lekcjach już sama wjeżdżała orczykiem na górę i sama zjeżdżała.
Co robiła w tym czasie Róża? Maja zjeżdżała z instruktorem, ja z mężem z większej góry, która była zaraz obok, a Róża ... w tym czasie zazwyczaj słodko spała z boku stoku. Na szczęście było tak mało ludzi, a na większej górce nikogo, że bez strachu ją zostawialiśmy, oczywiście cały czas zwracając na nią uwagę. Gdy się budziła, jedno z nas z nią było.
Można więc jeździć na nartach z 10 - miesięcznym dzieckiem!
Można też spacerować..
Wózkiem bez problemu można dojechać do Wodospadu Szklarki.
Tu Róża znowu słodko spała, zaś Maja znalazła swoją Krainę Lodu.
 I nawet dostała od Elzy sopelek...
... który dzielnie niosła całą drogę. Niedobrzy rodzice wyperswadowali jej zabranie go do samochodu.
Co do spacerów, to wózkiem można też dojechać do Chybotka, pod którym zrobiliśmy piknik.
Nie ma to jak gorąca herbata na spacerze zimą.
W czasie naszego wyjazdu, oprócz nart, w ruch poszły sanki i dupozjazdki. Róża po raz pierwszy jeździła na tym i na tym.
Czy jej się podobało? - trudno powiedzieć.
Na pewno podobało jej się pełzanie po hotelu.
I pływanie w jacuzzi.
Mnie z kolei podobało się to, że mogłam szaleć z Mają w basenie, całym dla nas (plus wyjazdów poza sezonem). No i te widoki z okien - zbocza porośnięte lasem...
Na wyjeździe nie zapomniałam o wychowaniu dziecka w duchu Montessori. Róża ćwiczyła wrzucanie kulek do dziurki i wyjmowanie. Takie montesoriańskie pudełko z kulką w wersji maxi.

Ech, będę tęsknić za tym czasem i tym miejscem.

edit:
Znalazłam jeszcze to zdjęcie dokumentujące fakt, iż da się z dzieckiem spędzać ferie na nartach:)

piątek, 9 marca 2018

Czym się bawi moje niemowlę.10 miesięcy za nami...

Co się działo w 10 miesiącu? Zaskakujących zwrotów akcji nie było, choć to moje dziecię coraz rozumniejsze. Coraz lepiej się ze sobą komunikujemy. Róża, oprócz tego, że potrafi doskonale pokazać, kiedy coś jej nie odpowiada, potrafi też wyrażać swoje potrzeby, np. inny dźwięk pojawia się wtedy, gdy chce kogoś zawołać, inny, gdy chce poskakać na piłce, itd.

W tym miesiącu też zdecydowanie poprawiła się jakość mojego spania:) Tylko jedna pobudka na mleko, a czasem ta pobudka jest dopiero o 6 rano czy 7. I świat jest piękniejszy.
Ale..

Spanie byłoby całkiem w porządku, gdyby nie:
- przeziębienie - łapie od mojego przedszkolaka od razu, na szczęście obyło się bez antybiotyków, za to dostała inhalacje. Znosi je całkiem w porządku, napatrzyła się w końcu na Maję, więc traktuje to jako coś normalnego,
- zęby - jak nie było przez 9 miesięcy, tak w 10. pojawiły się aż cztery: dolne jedynki i górne dwójki. Trochę nocnego płaczu było. Dentinox i Ibum w użyciu.
No i niestety nadal śpi ze mną w łóżku. Mam ją pod ręką, gdy zdarzy jej się wybudzić. Wystarczy, że jej zaśpiewam, przytulę i śpi dalej.
Teraz wyjeżdżamy w góry, skorzystam więc ze zmiany otoczenia i postaram się wprowadzić łóżeczko. A jeśli się nie uda, to zostaje mi montessoriański materac na podłodze. Też będzie dobrze.

Ruch
Róża pełzanie opanowała do perfekcji, czas już przejść na wyższy poziom. Małe przymiarki już są.
Niestety zapomniała jak się należy obracać, dlatego też zaczynamy jeździć na rehabilitację. Będziemy też dużo ćwiczyć w domu.
Jedzenie.
Zupek nie znosi - czy moich, czy słoiczkowych (ech, zobaczymy jak będzie na wyjeździe), za to zjada warzywa i mięsko na parze. Zazwyczaj to: marchewka, ziemniak, pietruszka, kalafior, brokuł, cukinia, fasolka. Z mięs zaś: schab, indyk, rybka - łosoś. I już się raczej nie krztusi jedzeniem.
I ja, i Maja też lubimy obiady na parze. Jak już pisałam ostatnio mają niesamowity smak. I w dodatku robi się je bardzo szybko.
Rano i wieczorem standardowo kaszki. W międzyczasie ścierane jabłko z ugniecionym banankiem, słoiczkowe owoce, chrupki, kisiel z bobofruta, chlebek z masłem i jajem na twardo. Czas wprowadzić jakieś urozmaicenia.

Rozwój
Róża umie robić papa, bić brawo, lubi robić bum bum, uderzając w stolik.
Poza tym lubi:
-słuchać piosenek, zwłaszcza: Paś, paś baranku, Mucha w mucholocie, Idziemy do zoo.
- skakać na piłce
- bujać się na huśtawce,
- rozwalać wieże,
- grać na cymbałkach i innych instrumentach (znalazłam bezpieczne pałeczki - do miodu)

- wrzucać kulki czy klocki do pudełka na chusteczki,
- walić przykrywką o garnek,
- gryźć wszystko co się da
- czytać książeczki
- bawić się w a kuku
Zaś do naszych zabawkowych hitów należą:
- Interaktywna kostka edukacyjna- to przy niej, nauczyła się tańczyć:) - włącza melodyjkę i kręci ciałkiem. Poza tym kostka jak na plastikową zabawkę jest rewelacyjnie zrobiona: ma mnóstwo ciekawych przycisków i nietypowych dźwięków, ma przeplatankę, bananka i kulkę do ciągnięcia, mikrofon, lusterko, kierownicę, koła zębate,telefon. Róża może się nią bawić bardzo długo jak na 10-miesięczne dziecko.
- Śpiewająca farma firmy Little tikes - Róża całymi dniami mogłaby zamykać zwierzątka w domkach. Jak będzie trochę starsza załapie otwieranie. Zwierzątka wydają bardzo realistyczne dźwięki.
- Warsztat Fischer Price- lubi ciągnąć taśmę z boku zabawki, reszta funkcji na razie jest zbędna.
- drewniana zabawka z różnymi kręciołkami

Większość zabawek dostaliśmy po innych dzieciach, część ma po Mai (jak kostkę interaktywną), niektóre kupuję na olx czy allegro. Stwierdziłam, że nie ma sensu wydawać takich sum, jakie proponują producenci zabawek. Małemu dziecku trudno masakrycznie poniszczyć zabawki. I  faktycznie są one w naprawdę dobrym stanie.
Ostatnio staram się kupować drewniane: sortery, instrumenty muzyczne czy ala montessoriańskie pudełka, kółeczka, kulki, jaja, itd. Zrobiłam też Róży drewniane gryzaczki za grosze  - z własnych korali i wstążek oraz bransoletek do decoupage.
W planach mam też słynne pudełko z kulką. Niech to moje dziecię ćwiczy motorykę małą.