Majuś nieco chora, więc siedzimy sobie w domku, wymyślając wciąż nowe zabawy. Cudownie jest chwilowo zapomnieć o pracy, a być tylko z córą.
Dziś zamiast kuchnią, pochwalę się domem, który udało nam się wraz ze znajomymi niedawno zbudować.
Zastanawiam się kto miał większą frajdę - faceci, którzy stawiali
ściany, wprawiali okna i drzwi czy my kobitki od dekoracji, czy też
dzieciaki, które ochoczo włączyły się do wszelakich prac z
dekoratorskimi na czele.
Jeśli chodzi o dzieci, to zachwytom nie było końca.
Ruchome okienka,drzwi, mysia dziura (której tu nie widać - jest z drugiego boku, a którą dziewczyny lubią sobie wchodzić do domku), światło do zabaw wieczorową porą - to niewątpliwie uroki tego domku - z punktu widzenia dziecka:)
Do środka włożyłam koc, kolorowe poduchy, Majuś zaś dołożyła misie, lale i książeczki.
Pierwsza wersja, czyli malowanie kredą, sprawdziła się tylko na krótką metę, choć z tym tez była fajna zabawa. Jednak każde otarcie się o domek czy przytulenie
dzieciaków:), zostawiało ślady. Dlatego wersja ostateczna jest z tapetą i farbą.
I tak w salonie przybyło nam naprawdę fajne miejsce zabaw.
Polecam, zwłaszcza na jesienne dni, kiedy trzeba siedzieć w domu.
eva